„The 100” to dość świeży serial, na ten moment jesteśmy
po 2 sezonie i czekamy na 3. Jako że
najczęściej zaczynam oglądać takie produkcje gdy mają minimum 3-4 sezony, jest
to dla mnie raczej niewielka ilość materiału do skomentowania, a sam serial
może jeszcze znacząco ewoluować. Oczywiście gdyby wchodzić w szczegóły, można
by napisać o tym książkę (w sumie praktycznie o wszystkim się da ;p), jednak
nie o to mi tutaj chodzi.
Serial przedstawia przyszłość po nuklearnej wojnie, gdzie ludzkość niemal że wyginęła. Nasi bohaterowie mieszkają w stacji kosmicznej (Arce), w której jednak stopniowo kończą się zapasy, a atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa. Władze Arki decydują się więc, na zesłanie młodocianych drobnych przestępców na Ziemię, celem jej zaludnienia (oczywiście, jeśli okaże się iż jest zdatna do życia). Więcej szczegółów podawać Wam nie będę, żeby nie spoilerować zbytnio - najlepiej obejrzyjcie Trailer ;).
Produkcja została całkiem dobrze przyjęta i szybko zdobyła rzeszę fanów – również w Polsce. Dla mnie historia jest świetnym pomysłem, jednak sam serial jest wykonany jedynie poprawnie (nie skradł mej duszy ;p). Wiem że w tym momencie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale uważam że można by tą historię poprowadzić zdecydowanie lepiej. Dodatkowo, dobry serial to dobre postacie, a ja oprócz małych wyjątków takich jak Raven, Finn (potem twórców serialu ciutkę poniosło jeśli chodzi o jego postać), Octavia czy Lincoln, takich nie znalazłam, nie przywiązałam się do nich i nawet jak ginęli to średnio mi było ich żal.
Pomysł ogólnie ciekawy, całość wykonana poprawnie, tak że
mimo wszystko warto o niego zahaczyć, bo jest to przyzwoity serial, który
wyróżnia się z tłumu. Według mnie,
brakuje mu jednak tej iskierki – tego czegoś, co sprawiłoby że połykałabym odcinek
na raz, czekałabym niecierpliwie na kolejny, zastanawiała się co się stanie dalej,
a mając dostęp do większej ilości odcinków na raz nie mogłabym się oderwać od
ekranu.