środa, 7 stycznia 2015

Serialowe love - Dr House

Na początek dziękuję Wam, za wszystkie komentarze, każdy jest motywujący! Bardzo lubię czytać Wasze opinie i cieszy mnie dyskusja którą prowadzicie na temat obrazu który wcześniej przedstawiłam z własnej perspektywy.  Zachęcam do jak największego udzielania się w komentarzach oraz obserwacji – posty będą wychodzić regularnie!
Po małej świątecznej przerwie, powrocie do Rzeszowa i pierwszych zajęciach na uczelni nadszedł czas na napisanie kolejnego postu. Dziś na warsztat wezmę serial. Oj, długo zastanawiałam się od jakiego zacząć: bardziej znany żebyście mogli wyrazić swoje opinie, podyskutować, a może niszowy żeby zaproponować coś nowego. Ostatecznie postanowiłam zacząć od klasyki jaką jest „Dr House” – chyba jeden z najbardziej znanych medycznych seriali. Urzekł mnie ten sarkastyczny pan z nieprzeciętną inteligencją.







Na początku może kilka faktów. Serial emitowany był od 2004 do 2012 roku. Można było oglądać go w TVP, tam zobaczyłam go pierwszy raz i okazjonalnie obejrzałam kilka odcinków. Jednak prawdziwy seans rozpoczął się dla mnie online. Od pierwszego odcina pierwszego sezonu, aż do ostatniego, mianowicie 8 – bo tyle właśnie liczy ten serial. Oj, szybko połknęłam całość.
 Główną rolę zagrał charyzmatyczny Hugh Laurie, czarujący i przekonujący w roli aspołecznego geniusza. Oprócz niego, w głównych rolach pojawili się też  Robert Sean Leonard jako Dr James Wilson, Omar Epps jako Dr Eric Foreman, Jesse Spencer jako Dr Robert Chase, Lisa Edelstein jako Dr Lisa Cuddy, Jennifer Morrison jako Dr Allison Cameron – później do obsady dołączyli nowi aktorzy jako asystenci tytułowego doktora.  Jeżeli chodzi o mnie, to osobistą sympatią darzyłam postać Dr. Chase`a – miał w sobie ten niepowtarzalny urok no i również nie można mu odmówić urody ;>










Co do czołówki – nie będę jej rozbierać na czynniki pierwsze. 30 sekund dobrego, przejrzystego przedstawienia obsady na tle oryginalnego medycznego motywu – zawierającego serię różnych ale współgrających obrazów i scen.  Do tego ciekawa, wpadająca w ucho muzyka (ta wersja przypadła mi bardziej do gustu) i tadam! Gotowa bardzo dobra czołówka;)







Co sądzę o serialu? Na pewno nie żałuje że go obejrzałam. Ogólnie oceniam go bardzo pozytywnie, chociaż miał zarówno swój plusy jak i minusy – może od nich właśnie zacznę.


MINUSY
Niewątpliwie na niekorzyść przemawiała przewidywalność odcinków – działały one (z małymi wyjątkami) na jednym schemacie. Nawet jeśli nasz zespół specjalistów postawił po 5minutach przekonywująca diagnozę to i tak wiedziałam że na pewno jest ona błędna. Dlaczego? Bo odcinek trwał około 45min i właśnie tyle zawsze zajmowało (czasu ekranowego) postawienie poprawnej diagnozy przez naszych lekarzy.
Kolejnym minusem, już bardziej subiektywnym, było nieustanne komplikowanie sobie życia prywatnego przez głównego bohatera, niezadowolenie i melancholia. Chce odzyskać żonę, kiedy prawie mu się udaje zostawia ją bo na pewno z innym będzie szczęśliwsza. Wieczne podchody z Cuddy i związek na zasadzie i tak się na bank nie uda. Przykładów można wymieniać by mnóstwo ale może na tym poprzestanę.
Również w życiu zawodowym czasami zadawaliśmy sobie pytanie „WTF?”. Jak np. przy zwolnieniu Dr Chase`a.
Osobiście nie lubiłam też za dużej „zabawy” - odpływania w  wizje, omamy, chorobę - mieszanie się rzeczywistości i zwidów do tego stopnia że trudno było się nie pogubić.
No i na koniec zakończenie – ahh, mnie nie kupiło . Co tu dużo pisać (nie chce też za bardzo spoilerować, jeśli ktoś jeszcze nie obejrzał a zamierza). Jak było z Wami?







PLUSY
Teraz ta znacznie milsza część. Na początek: wielki geniusz głównego bohatera, błyskotliwe skojarzenia, świetna praca z zespołem, niby aspołecznego człowieka a to wszystko oprawione dobrym, naprawdę dobrym humorem.
Kolejna rzecz ,to to ile ten serial przyniósł ciekawej wiedzy przekazanej w interesujący i przystępny sposób – oglądnęłabym go jeszcze ze dwa razy i mogłabym zostać lekarzem (no prawie;>).
Duży plus dla mnie  że odcinki które (poza małymi wyjątkami) trzymały stały, dobry poziom. Łatwo było więc się wciągnąć, tym bardziej ze świadomość kolejnej porcji dobrej rozrywki, która przyciągała przed ekran.
Mnóstwo rzeczy mogę tu wymieniać: ciekawostki, zagadki, łamigłówki , niekonwencjonalność – co tu dużo pisać - kupiło to mnie. Ale skupmy się na konkretach. Co jeszcze?
Obsada. Owszem nie wszyscy mi pasowali ale ogólnie oceniam ją pozytywnie, zżyłam się z postaciami których losy przez ten czas oglądałam.
Dialogi. Właśnie dialogi! Minęło już trochę czasu odkąd oglądnęłam ostatni odcinek, niewiele by brakowało a zapomniałabym wspomnieć o dialogach, a to przecież ogromna zaleta tego serialu! Jak dla mnie coś świetnego, słucha się tego przednio.
No i te legendy które przetrwały próbę czasu. „Lupus? It's never Lupus!”
Czy chociażby „Everybody lies”. Czy jest ktoś, kto oglądnął ten serial i tego nie pamięta?







Podsumowując POLECAM!
A jakie są Wasze odczucia związane z tym serialem?;>